czwartek, 27 lipca 2017

Organizator czasu to fajna sprawa






Hejo,


Właśnie uświadomiłem sobie, że jest czwartek. Okay, będąc zupełnie szczerym to uświadomił mi to todoist. Dzisiaj dzień pisania posta. I właśnie temu cudownemu programowi (może nie niemu stricte ale ogólnie organizatorom czasu) chciałbym poświęcić tego krótkiego posta.


Kiedyś spotkałem się z opinią, że używanie 'organizatorów czasu' to oznaka słabości i braku samokontroli nad sobą. Nie trwałem w tym przekonaniu, zdanie to było mi obojętne, zwłaszcza, że nie pamiętam nawet, kto dokładnie przytoczył te słowa.


Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak produktywnym mozna byc w 24h. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że pomimo tego, iż każdy z nas posiada taka sama ilość czasu w dobie - zarówno ten, ktorego stac na wiele, który osiągnął tak zwany sukces, jak i ten, który nie osiągnął nic narzekając na to, jak to niczego sie nie dorobil. Trwałem w blogiej nieswiadomosci, dopóki nie trafiłem na podcast Marcina Iwucia z Finansow Bardzo Osobistych (swoja droga polecam bardzo jego aktywność w sieci i poza nią - jesli chcesz miec kontrole nad swoimi pieniędzmi ofc). Marcin przeprowadził rozmowę z CEO Nozbe. Rozmowa dotyczyła zagadnień z organizacji czasu jak i produktywności (nie zgadliście, co?) I tak właśnie się zaczęło. Na początku korzystałem właśnie z Nozbe (warto zaznaczyć, iż to Polska inicjatywa), niemniej todoist umożliwia mi synchronizację pomiędzy moimi wszystkimi urządzeniami, oferuje system karmy (który akurat mnie mobilizuje wyśmienicie) oraz, co najważniejsze posiada prosty system faworyzacji i priorytetyzacji zadań razem z ich intuicyjną automatyzacją.


Nie ukrywam również, że ważnym był fakt, iż oferował w wersji FREE o wiele więcej przydatnych funkcjonalności, niźli konkurencyjny odpowiednik.


Po tygodniowym już używaniu aplikacji jakimś cudownym zbiegiem okoliczności (a jakże!) - znalazłem czas na wiele zadań - zarówno w pracy (często nadprogramowych, związanych z rozwojem moich kompetencji), czas na sport, porządki, relaks, spotkania ze znajomymi, wyjścia z domu etc. Dodatkowo naprawde rzadko mozna mnie spotkac po prostu leżącego na kanapie (a jezeli juz leze, to pewnie z książką albo jakimś podcastem). Lubię nowego siebie. Czas ucieka szybko ale ja rowniez czuje jego postęp, jako dobrze wykorzystany, produktywny oraz motywujący do dalszego działania. Ach, poczucie coraz większej kontroli nad swoim życiem to uczucie, którego nie zastąpi żadna imitacja strefy komfortu.


To nie jest tak, ze polecam todoist. Polecam organizer czasu - jakikolwiek. Wiele z nich ma wersje próbne, może zatem warto się przemóc i spróbować rzucić wyzwanie samemu sobie?


Mi się udało, skoro na todoist mam już poziom eksperta.. ;)


Cheers,

F.

poniedziałek, 24 lipca 2017

Mój git jest git (projekty tworzone 'w biegu')





*Co nie zmienia faktu, że starałem się, aby były na tyle czytelne i profesjonalne, na ile miałem weny i zapału, by to zrobić.

 Nie oznacza to również faktu, że nigdy nie wrócę do tych projektów - pewnie czasem będę commitować w ramach treningu kolejne linie - tak, by pasek aktywnosci rocznej chociaż w niewielkiej częsci został pokryty w różnych odcieniach zielni.

Znajdziecie tutaj moje przykładowe prace i problemy z jakimi się zmierzyłem. Pisanie kodu, mimo wszystko jest jak pisanie dobrego opowiadania. Najpierw jest pomysł, potem logiczne ułożenie wszystkiego do sensownej postaci, by następnie czysto warsztatowo dokończyć dzieła.

 Oczywistym jest fakt, że im więcej kodu napiszesz (działającego lub nie - zawsze możesz zrobić fix ;)), tym lepszy będziesz. Znowu parafrazując mistrza pisarzy S. Kinga - "aby być dobrym pisarzem musisz 3 h czytac i 3 h pisać - dzennie".

Aż tyle czasu nie mam ale nadal - w przypływie weny commituję dzielnie.

Proszę:

https://github.com/bindydijurido

 Tak, wiem, ze obiecałem artykuł o rekrutacji w IT. Kiedys będzie, promise.

Byłem na wakacjach. Małych. Kameralnych. Fajnych. Muszę jeszcze dojsć do siebie.

Cheers,
F.

Ps. Tak, post sklejony na kolanie. Lepszy rydz, niż nic, czy cos.